Przejdź do głównej zawartości

Dzień 15

Dzień 725 ( chyba pogubiłam się w liczeniu) <dzień 15>
Poczuj święta w mieście, gdzie ostatni śnieg spadł w 1992 roku. Wierzcie mi, nie da się! Mimo światełek na ulicach (niektóre są tak księżniczkowe, że zabrałabym je do domu), mimo mikołajów, choinek i wszystkiego! Nawet George Michael ze swoim Last Christmas brzmi jakoś tak wakacyjnie.
Chciałam napisać taką małą dygresje. Drodzy przyjaciele z Polski. Myślicie, że tu jest tak wspaniale i w ogóle (no dobra, to prawda), ale jest jedna rzecz, której Wam zazdroszczę: KALORYFERY. Serio. Pomijając już fakt, że w domu jest zimniej niż na dworze, to nie wiem czy doświadczyliście kiedyś takiego fenomenu, że wywiesiwszy pranie tydzień wcześniej, chcesz je zebrać a ono jest dalej mokre. Jeśli bym studiowała biologię lub nie wiem, jakąś inną cholerę, mogłabym prowadzić obserwacje na temat rozwoju wszelakich rodzajów grzybów i pleśni na ścianie tudzież innej domowej płaszczyźnie. Lub mogłabym obserwować tajemnicze życie domowych insektów. Ale chyba już bardziej wolę codziennie zabić jednego karalucha niż siedzieć w pleśniejącym domu.
Poza tym wszystko jest super!
KONIEC DYGRESJI.

W sumie zabawne, bo cały dzień 725 składa się jedynie z dygresji, więc to nie ma sensu.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

O lekarzach

Dziś będzie o lekarzach. Wchodząc na fb natknęłam się na wiele postów na temat protestu lekarzy rezydentów. Po przeczytaniu paru komentarzy pod postami protestujących lekarzy, matek na rezydenturze itp.  znów straciłam wiarę w ludzi. A przecież tak nie może być! Ta sprawa nie powinna być nikomu obojętna. I może zanim zaczniecie krytykować, zanim dacie się ponieść propagandzie TVP to zatrzymajcie się chwilę i pomyślcie sami. A oto jak ja to widzę: Studiowanie medycyny do najprostszych nie należy. Pewnie jest kilka kursów, które można, brzydko mówiąc, olać, jednak cała reszta jest istotna. Nie możesz nauczyć się czegoś metodą "tylko na jutro, potem zapomnę", jak to mi się zdarzało z kursami historii. Bo właśnie w momencie "potem zapomnę" na tobie może spoczywać odpowiedzialność za drugie życie. Po studiach i po rocznym stażu w sumie dalej jesteś nikim, no bo jak to, lekarz bez specjalizacji? A specjalizacja to kolejne lata nauki. Pamietam jak byłam mała i jeździliś...

Dobre bo polskie

Dzisiaj będzie znów o jedzeniu. Parę dni temu minęły równe dwa lata odkąd mieszkam tutaj. Wszyscy się pytają „jak się żyje na Sardynii?”. Na to pytanie odpowiadałam również w którejś notce, ale dzisiaj będzie o jedzeniu! Na Sardynii je się bardzo dobrze. Produkty są zazwyczaj świeże (nawet w supermarketach!) często z lokalnych upraw.  Bogactwo ryb i owoców morza niekiedy może nawet zawstydzić asortyment naszego polskiego makro. Jednak mimo tych wszystkich pyszności, czasem mi brakuje naszych polskich specjałów, przywodzących na myśl rodzinny dom. Oto lista kilku produktów, których mi brakuje najbardziej, a których zakup na Sardynii jest niemożliwy lub niezwykle trudny/drogi. 1. Twaróg – jestem ogromnym wielbicielem serników, a jak przygotować sernik bez naszego pysznego polskiego twarogu? Co prawda jest ricotta, ale to jednak nie to samo. Jak byłam mała na śniadanie często jadłam kanapki z twarogiem i miodem. Pyszności! A pierogi ruskie? A naleśniki? A makaron z serem? Same ...

Walka z żywiołem

Napisałam tę notkę miesiąc temu, ale chyba wcale nie miałam ochoty jej wrzucić, bo nie dotyczy miłych wspomnień. Skoro jednak jest już napisana, to niech będzie i na blogu, ku przestrodze. Za oknem widzisz ogień zbliżający się w twoją stronę. Masz dwie może trzy minuty na opuszczenie domu. Co zabierasz ze sobą? Znacie te pytania? Coś w stylu „co zabierzesz ze sobą na bezludną wyspę” tylko bardziej w obliczu katastrofy. Gorzej jak takie pytania pojawiają ci się w głowie nie z powodu jakiejś głupiej zabawy, lecz dlatego, że za oknem naprawdę widzisz ogień. Jeśli chodzi o żywioły i katastrofy z nimi związane, to chyba bardziej jesteśmy przyzwyczajeni (choć może to nie do końca dobry dobór słowa), my – Polacy, do wody i powodzi. Powódź z 97 roku pozostanie w mojej pamięci chyba na zawsze. Potem, na przestrzeni lat, zdarzały się kolejne powodzie, mniejsze i większe. Sardynia z powodziami raczej nie miewa problemów. Czasem są małe podtopienia spowodowane silnym deszczem, j...