Przejdź do głównej zawartości

Przyjaciel cz. II

Gdy wreszcie uporał się ze wszystkimi papierami, dochodziła siódma. Roli zasnęła, oglądając Kuchenne rewolucje. Leżała zwinięta w kłębek na kanapie i nawet, gdy spała, jej twarz była spowita smutkiem. Im dłużej na nią patrzył, tym bardziej robiło mu się przykro. Ktoś ją musiał zranić i to mocno, bo po tej dziewczynie, którą znał, pozostał tylko cień. Chciał jej jakoś pomóc, zrobić coś by poczuła się lepiej, ale naprawdę nie wiedział co.
Zajrzał do lodówki i stwierdził, że z tego co ma, nie da się zrobić żadnej kolacji. Ostatnio jadał tylko w pracy albo na mieście, nawet nie pamiętał, kiedy robił prawdziwe zakupy. Włożył kurtkę i po cichu wyszedł z mieszkania do pobliskiego sklepu. Jego zakupy zazwyczaj wyglądały tak, że wkładał do koszyka wszystko, co mu się rzuciło w oczy, nie bardzo myśląc co by można było z tego zrobić lub czy jest to zdrowe. Zorientował się, że po raz pierwszy od bardzo dawna robił zakupy z myślą o kimś innym i nie wiedział co kupić. Zastanawiał się czy Roli woli chleb razowy, czy pszenny. A może bardziej lubi bułki? Czy kupić jej ser gouda, czy edamski? A może w ogóle nie lubi sera? Pamiętał, że lubiła gotować. Raz nawet był u niej na obiedzie i był to bardzo smaczny obiad. A co jeśli to, co zrobi na kolację, nie będzie jej smakowało?
W końcu zdecydował, że kupi trochę warzyw i zrobi jej jakąś prostą sałatkę, do tego trochę świeżego pieczywa i  ciepła herbata. Idąc w kierunku kasy, zauważył regał z winem. Butelka białego Rieslinga wydawała mu się idealnym towarzyszem zakończenia dnia.
Gdy wszedł do mieszkania, Roli otworzyła zaspane oczy.
- Wróciłeś. – rzekła z ulgą. Musiała się obudzić wcześniej i zauważyć, że go nie ma.
- Byłem tylko po coś na kolacje. – odparł uspokajającym tonem. – Zaraz zrobię jakąś sałatkę.
- Nie chcę ci sprawiać kłopotu. -  w jej głosie zauważył lekkie poczucie winy – Naprawdę, nie przejmuj się mną.
- Daj spokój, ja też czasem jadam kolacje. – posłał jej pokrzepiający uśmiech i zabrał się za krojenie warzyw.
Nie był mistrzem w gotowaniu. Szczerze mówiąc, do niedawna należał do tych, co nie potrafią ugotować nawet makaronu. Przez całe studia żywił się słoikami od mamy lub obiadami przygotowanymi przez znajomych. Kiedy przeprowadził się na Biskupin, musiał zacząć sam sobie przyrządzać posiłki, ale i tak najczęściej szedł po najmniejszej linii oporu, gotując ziemniaki i smażąc schabowe.
Przygotował stół, postawił na nim sałatkę, pieczywo i wino. Zrobił herbatę i zaprosił Roli na kolację. Usiadła naprzeciw niego, pogrążona w swoich myślach. Dalej była owinięta w koc. Powiedziała kulturalnie, że wszystko smacznie wygląda, po czym zjadła jeden kęs i wypiła duszkiem cały kieliszek wina. Patrzył na nią zdziwiony i coraz bardziej bezradny. Nie mówiła nic. Skubnęła jeszcze parę razy sałatkę, ale chyba tylko dlatego, że nie chciała mu sprawić przykrości. Spoglądał raz po raz w jej oczy, a jego serce powoli łamało się na kawałeczki. Kto mógł ją tak bardzo zranić…?
Gdy kończył jeść, Roli kończyła już trzeci kieliszek wina. Jej spojrzenie stało się mętne, a głowę musiała wspierać na ręce.
- Jeśli nie masz nic przeciwko, wzięłabym prysznic i poszła spać. – rzekła powoli podnosząc się
z krzesła.
Poszedł do sypialni w poszukiwaniu czystego ręcznika. Po drodze rzucił okiem do łazienki, by sprawdzić czy nie zostawił tam wcześniej jakiejś przykrej niespodzianki w postaci brudnej bielizny lub śmieci na podłodze, ale na szczęście wszystko było względnie czyste. Wyciągnął z szafy ostatni czysty ręcznik, notując w głowie, że musi zrobić pranie. Potem wziął jeszcze swój stary T-shirt z Myszką Miki i parę dresowych spodni, żeby miała w czym spać.
- Proszę – wręczył jej czyste rzeczy – Jeśli nie będzie ciepłej wody, musisz chwilkę poczekać.
- Dzięki -  posłała mu dziwne spojrzenie. Chyba chciała się uśmiechnąć z wdzięcznością, ale nie za bardzo jej to wyszło. Ostatnimi czasy straciła zdolność okazywania pozytywnych emocji.
Stasiu poszedł do sypialni. Pozbierał swoje ubrania porozrzucane po kątach i schował je do kosza na brudy. W szafie znalazł ostatni komplet czystej pościeli, po raz kolejny notując w głowie że musi zrobić pranie. Przygotował dla Roli swoje łóżko i zdecydował, że sam prześpi się na kanapie. Była duża i całkiem wygodna, więc przeżyje te parę nocy.  Przyniósł jeszcze butelkę wody i szklankę,
a z szuflady wyjął tabletki na ból głowy. Wszystko ustawił na szafce nocnej. Nigdy nie wiadomo, jak to będzie z  głową po trzech kieliszkach wina. On sam cierpiał czasem nawet po jednym.
Kwadrans później wyszła z łazienki, roztaczając za sobą woń wanilii i czekolady.
- Przygotowałem ci łóżko – powiedział Stasiu wskazując drzwi do sypialni. – Ja się kimnę na kanapie.
- Nie trzeba było, naprawdę. – odparła zakłopotana. Ułożyła swoje ubrania starannie na krześle
i weszła do łóżka.
- Tam masz wodę i coś na ból głowy – wskazał proszki na szafce nocnej – Wiesz, tak na wszelki wypadek. Jakbyś potrzebowała czegoś jeszcze, będę tuż za ścianą. – uśmiechnął się lekko i ruszył
w kierunku drzwi, lecz ona złapała go za rękę.
- Nie zostawiaj mnie samej. – szepnęła błagalnym tonem.
- Będę tuż obok, Roli – odparł, patrząc na nią zaskoczony. Znów się pojawił w jej oczach ten dziwny lęk. Nie puściła jego ręki, tylko ścisnęła ją jeszcze mocniej, spoglądając na niego wyczekująco.
- Proszę… - odezwała się jeszcze ciszej, a jego serce znów się ścisnęło.
- Dobrze, Roli – odpowiedział po chwili milczenia – Sprzątnę kuchnię, wezmę prysznic i wrócę do ciebie, okej?
Puściła jego rękę, wciąż nie do końca przekonana i opatuliła się szczelnie kołdrą. Zgasił jej światło i poszedł do kuchni posprzątać po kolacji. Przechodząc przez salon, dostrzegł ich wspólne zdjęcie na ścianie. Zatrzymał się, wpatrując się w nie długo. Dalej nie mógł uwierzyć, jak bardzo się zmieniła. Kiedyś była szalona. Miała zawsze kolorowe ubrania w najprzeróżniejsze wzory. Nawet włosy miała kolorowe. Pamiętał jak po maturze pojawiła się po odbiór świadectwa w jaskrawo różowej grzywce. Czasami ludzie robili sobie z niej żarty, mówili, że z takim wyglądem nie znajdzie nigdy pracy, ale ona miała to głęboko gdzieś i po prostu była sobą. Czasem bywała nieśmiała, ale zazwyczaj buzia jej się nie zamykała. Opowiadała szalone historie ze swojego życia, zabawiała przyjaciół i znajomych żartami i zawsze miała w zanadrzu sarkastyczną odpowiedź na każdą zaczepkę. Wszyscy uwielbiali z nią spędzać czas, bo była niepoprawną optymistką.
Ale taka była dawna Roli. Dziewczyna, która zadzwoniła do niego dzisiaj prosząc o spotkanie, była zupełnie kimś innym.
Włożył naczynia do zmywarki i wytarł wszystkie blaty. Potem wskoczył szybko pod prysznic. Nie chciał zostawiać jej samej. Poskładał ubrania i zostawił je na pralce. Udało mu się znaleźć czyste spodnie od piżamy i jakiś podkoszulek. Wyszedł z łazienki i po cichu wszedł do sypialni.
Roli jeszcze nie spała. Patrzyła na niego swoimi wielkimi oczami. Gdy się zbliżył, przesunęła się na brzeg łóżka robiąc mu miejsce. Wsunął się pod kołdrę obok niej. Czuł ciepło jej ciała i zapach wanilii i czekolady, swojego ulubionego mydła. Spojrzała na niego jeszcze raz, tak jakby chciała mu coś powiedzieć, po czym odwróciła się plecami do niego. Zrozumiał. Przysunął się bliżej i ją objął. Była taka drobna, taka bezbronna. Wtuliła twarz w jego ramię. Pocałował ją w czubek głowy, tak jak matka całuje dziecko, o które się troszczy. Jej oddech powoli stawał się równomierny, a mięśnie się rozluźniły. Zasnęła w jego objęciach. Jeszcze chwilę przysłuchiwał się jej oddechowi, po czym sam powoli odpłynął.
W nocy budziła się kilka razy z krzykiem lub płaczem. Rozglądała się po sypialni nie rozumiejąc, gdzie jest. Wtedy tulił ją do siebie i głaskając po głowie mówił, że wszystko będzie dobrze i że jest bezpieczna. Po ostatnim takim epizodzie nie mógł już zasnąć, więc tylko leżał, trzymając ją
w objęciach i patrząc na jej twarz. Była naprawdę zmęczona, a jej cienie pod oczami wcale nie znikały. Widać, że miała problemy ze snem już od dłuższego czasu. Gładził ją cały czas po głowie. Tak bardzo chciał, żeby była spokojna.  Za oknem zaczęło już świtać, a potem zadzwonił jego budzik.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

O lekarzach

Dziś będzie o lekarzach. Wchodząc na fb natknęłam się na wiele postów na temat protestu lekarzy rezydentów. Po przeczytaniu paru komentarzy pod postami protestujących lekarzy, matek na rezydenturze itp.  znów straciłam wiarę w ludzi. A przecież tak nie może być! Ta sprawa nie powinna być nikomu obojętna. I może zanim zaczniecie krytykować, zanim dacie się ponieść propagandzie TVP to zatrzymajcie się chwilę i pomyślcie sami. A oto jak ja to widzę: Studiowanie medycyny do najprostszych nie należy. Pewnie jest kilka kursów, które można, brzydko mówiąc, olać, jednak cała reszta jest istotna. Nie możesz nauczyć się czegoś metodą "tylko na jutro, potem zapomnę", jak to mi się zdarzało z kursami historii. Bo właśnie w momencie "potem zapomnę" na tobie może spoczywać odpowiedzialność za drugie życie. Po studiach i po rocznym stażu w sumie dalej jesteś nikim, no bo jak to, lekarz bez specjalizacji? A specjalizacja to kolejne lata nauki. Pamietam jak byłam mała i jeździliś...

Mamma italiana

Niby Włochy wydają się krajem zbliżonym kulturowo do Polski, bywając jedynie na wakacjach w Italii nie tak łatwo wychwycić różnice, bo przecież to zaledwie kilkaset kilometrów od Polski, religia ta sama, te same warzywa i owoce, a klimat jedynie odrobinę cieplejszy. Jednak żyjąc na co dzień wśród Włochów, różnic nie da się nie zauważyć. Gdy się przyjrzymy włoskim stereotypom, a jak wiadomo, w każdych stereotypach troszeczkę prawdy można znaleźć, to widzimy Włocha gestykulującego, popijającego rogalika super mocnym e(X)spresso albo jedzącego pizzę lub spaghetti. Lub czterdziestoletniego Włocha mieszkającego jeszcze u rodziców, a konkretniej u Mamy, bo tata jakoś jest pomijany w opowieściach stereotypowych. Mamma italiana to mama wiecznie martwiąca się o swojego syna, nie ważne czy ma pięć lat, dziesięć czy czterdzieści, robiąca wszystko, by wyręczyć swojego pierworodnego w trudach życia codziennego. Przed wyjazdem na Erasmusa nie przywiązywałam dużej wagi do tych stereotypów. My...

Znów na drodze

Pewnie powiecie, że to staje się już nudne, ale dzisiaj znów będzie o kierowcach. Każdej zimy w Polsce po pierwszych opadach śniegu w mediach pojawia się to zdanie: "Zima znów zaskoczyła drogowców". Tutaj śnieg nie pada. lecz mam wrażenie, że rolę śniegu przejął deszcz i gdy tylko pada "deszcz zaskakuje kierowców". Nie wiem, co jest tego powodem. Może to, że tutaj przez osiemdziesiąt procent roku świeci słońce, a może to, że kursy na prawo jazdy nie są zbyt wymagające. W każdym razie, zawsze gdy zaczyna padać na drogach zaczyna dziać się dziwnie. Istny chaos. Meksyk - jak to mówił jeden z naszych nauczycieli. Dojeżdżam do pracy cztery razy w tygodniu, w jedną stronę 30 km i z powrotem to samo. Praktycznie za każdym razem gdy pada deszcz spóźniam się do pracy, mimo, że nie mam w zwyczaju się spóźniać. W deszczowe dni wypadki na drogach rosną jak grzyby w lasach. Jeden za drugim. Dzisiaj lało całą noc i cały ranek. Wyjeżdzam do pracy, ledwo przejechałam 1 km - bach...