Przejdź do głównej zawartości

Rozważania o kuchni

Jadąc do pracy mam zawsze trochę czasu na myślenie i na rozważania. Na różne tematy. Czasem miłe czasem mniej. Ostatnio tak sobie myślałam, co by było gdyby w dyskusję na temat kuchni wdali się Francuz z Włochem. Według mnie skończyłoby sie gębę obitą i okiem podbitym.
My, Polacy, Jesteśmy znani z narzekania. Że źle sie powodzi, ze Polska to źle, że to, że tamto, że siamto. Wielu z nas żyje w przekonaniu (nie wiem czy wlaściwym czy niewlaściwym) że polskie nie równa się najlepsze, co z jednej strony jest dobre, bo świadczy o braku zarozumiałości, ale z drugiej strony chyba nie za dobre, bo polskie wcale nie jest takie złe. W każdym razie wróćmy do naszego Włocha i Franzuca.

Włosi też lubią narzekać, ale, w przeciwieństwie do nas, są w stu procentach przekonani, ze WŁOSKIE = NAJLEPSZE.  Włoskie samochody, włoskie ubrania, włoskie zabytki, no i oczywiście włoskie jedzenie. Mimo, że gospodarka kuleje, co drugi nie ma pracy, a co trzeci jest tak głupi że aż ręce opadają, uważają że mogli by rządzić całym światem. Jak wiele razy słyszałam, że Sardynia jest najpiękniejszym miejscem na świecie i że tu żyje się najlepiej. I to, o dziwo!, słyszałam od ludzi, którzy trochę świata zwiedzili. Owszem, Sardynia jest piękna, owszem jest morze i słońce, jednak patrząc na całokształt, na różne ważne aspekty życia, jestem święcie przekonana, że są miejsca piękniejsze i miejsca gdzie żyje się lepiej. 

Parę razy popełniłamam ten błąd i wdałam się w dyskusję na temat, że włoskie to dobre, ale nie zawsze najlepsze. Zazwyczaj otrzymywałam odpowiedź w stylu "jesteś za młoda, co tam wiesz o świecie". No cóż, może nic nie wiem. Powróćmy więc do tematu kuchni.

Kuchnie włoską chyba każdy zna. Myślę, że swego czasu była to najpopularniejsza kuchnia w Polsce, teraz może trochę mniej, pojawiło się wiecej sushi i burgerów i tak dalej. Jednak dalej kuchnia włoska cieszy się powodzeniem. Chyba nie raz wasze puste żołądki i lodówki zostały uratowane przez pizzę na telefon. Makarony, ravioli, minestrone, tiramisù, mozzarella i wiele wiele innych. Gelato italiano? najpyszniejsze lody na świecie. Według mnie ogromnym plusem włoskiej kuchni jest to, że jest prosta. Weźmy taką pizzę. Drożdże, mąka, trochę passaty pomidorowej i mozzarella. Kiedyś to było danie ubogich. Teraz jest jedzone przez cały świat. jest tak popularne, że Amerykanie myslą, że to ich narodowe danie. (Z ciekawostek: pizza jest to danie kolacjowe, w całym mieście gdzie są dziesiątki różnych pizzeri, prawie żadna nie jest otwarta w porze obiadowej).

Co w takim razie z kuchnią francuską? Gotowano od zawsze, ale to wlaśnie Francuzi zdecydowali się uporządkować świat kulinarny, nadając nazwy, zapisując niepisane reguły. To we Francji kuchnia nabrała bardziej eleganckiej formy, potrawy stały się bardziej wyszukane. Dania kuchni francuskiej goszczą często na stołach na całym świecie. Pyszna zupa cebulowa, wołowina po burgundzku, ślimaki, żabie udka, cordon bleu. Wszystko dopelnione odpowiednio dobranym winem.
To we Francji powstał przewodnik Michelin nadający gwiazdki restauracjom, W samej Francji jest ponad 600 restauracji gwiazdkowych, we Włoszech około 300, a w Polsce... dwie. We Francji posiłek jest celebracją. Niedzielny obiad rozciąga się do pięciogodzinnego siedzenia przy stole i smakowania pyszności wraz z przyjaciółmi i rodziną.

No wiec kto by wygrał w naszej dyskusji? a kto by skończył z podbitym okiem?
Mój szef kiedyś powiedział, że inne kuchnie też są najlepsze, ale włoska jest bardziej najlepsza. Ja się nie przychylam ku żadnej kuchni. Będę jeść to co mi smakuje, nie ważne czy jest włoskie, francuskie, japońskie, indyjskie czy polskie.

Jaki morał  z tego całego mojego wywodu? W sumie to do końca nie wiem. Może taki, ze powinniśmy być bardziej open-mind, by docenić także inne rzeczy. A może taki. że powinniśmy docenić też to co mamy. A może taki, ze Włosi i Francuzi to kuchenni egoiści? A może taki, że powinniśmy się zatrzymać na chwilę i próbować się nacieszyć wspólnym niedzielnym posiłkiem w dużym gronie. Nie wiem, pomyślcie sami. 

Ps. Ale kiełbasy, zupy i domowe ciasta są najlepsze w Polsce. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

O lekarzach

Dziś będzie o lekarzach. Wchodząc na fb natknęłam się na wiele postów na temat protestu lekarzy rezydentów. Po przeczytaniu paru komentarzy pod postami protestujących lekarzy, matek na rezydenturze itp.  znów straciłam wiarę w ludzi. A przecież tak nie może być! Ta sprawa nie powinna być nikomu obojętna. I może zanim zaczniecie krytykować, zanim dacie się ponieść propagandzie TVP to zatrzymajcie się chwilę i pomyślcie sami. A oto jak ja to widzę: Studiowanie medycyny do najprostszych nie należy. Pewnie jest kilka kursów, które można, brzydko mówiąc, olać, jednak cała reszta jest istotna. Nie możesz nauczyć się czegoś metodą "tylko na jutro, potem zapomnę", jak to mi się zdarzało z kursami historii. Bo właśnie w momencie "potem zapomnę" na tobie może spoczywać odpowiedzialność za drugie życie. Po studiach i po rocznym stażu w sumie dalej jesteś nikim, no bo jak to, lekarz bez specjalizacji? A specjalizacja to kolejne lata nauki. Pamietam jak byłam mała i jeździliś...

Dobre bo polskie

Dzisiaj będzie znów o jedzeniu. Parę dni temu minęły równe dwa lata odkąd mieszkam tutaj. Wszyscy się pytają „jak się żyje na Sardynii?”. Na to pytanie odpowiadałam również w którejś notce, ale dzisiaj będzie o jedzeniu! Na Sardynii je się bardzo dobrze. Produkty są zazwyczaj świeże (nawet w supermarketach!) często z lokalnych upraw.  Bogactwo ryb i owoców morza niekiedy może nawet zawstydzić asortyment naszego polskiego makro. Jednak mimo tych wszystkich pyszności, czasem mi brakuje naszych polskich specjałów, przywodzących na myśl rodzinny dom. Oto lista kilku produktów, których mi brakuje najbardziej, a których zakup na Sardynii jest niemożliwy lub niezwykle trudny/drogi. 1. Twaróg – jestem ogromnym wielbicielem serników, a jak przygotować sernik bez naszego pysznego polskiego twarogu? Co prawda jest ricotta, ale to jednak nie to samo. Jak byłam mała na śniadanie często jadłam kanapki z twarogiem i miodem. Pyszności! A pierogi ruskie? A naleśniki? A makaron z serem? Same ...

Walka z żywiołem

Napisałam tę notkę miesiąc temu, ale chyba wcale nie miałam ochoty jej wrzucić, bo nie dotyczy miłych wspomnień. Skoro jednak jest już napisana, to niech będzie i na blogu, ku przestrodze. Za oknem widzisz ogień zbliżający się w twoją stronę. Masz dwie może trzy minuty na opuszczenie domu. Co zabierasz ze sobą? Znacie te pytania? Coś w stylu „co zabierzesz ze sobą na bezludną wyspę” tylko bardziej w obliczu katastrofy. Gorzej jak takie pytania pojawiają ci się w głowie nie z powodu jakiejś głupiej zabawy, lecz dlatego, że za oknem naprawdę widzisz ogień. Jeśli chodzi o żywioły i katastrofy z nimi związane, to chyba bardziej jesteśmy przyzwyczajeni (choć może to nie do końca dobry dobór słowa), my – Polacy, do wody i powodzi. Powódź z 97 roku pozostanie w mojej pamięci chyba na zawsze. Potem, na przestrzeni lat, zdarzały się kolejne powodzie, mniejsze i większe. Sardynia z powodziami raczej nie miewa problemów. Czasem są małe podtopienia spowodowane silnym deszczem, j...