Przejdź do głównej zawartości

Słoneczna strona wyspy

Myślę, że jestem winna Wam jeszcze kilka słów wyjaśnienia. Po ostatniej notce można by stwierdzić, że życie na Sardynii to niekończące się pasmo smutków, trosk i niezadowolenia. Błąd! Wcale tak nie jest. Istnieje też ta piękna i słoneczna strona życia tutaj. Rzeczy, za które nie da się nie pokochać sardyńskiego życia. A jak o miłości mowa, to ciężko odbiec od tematu jedzenia.
Więc wyobraźcie sobie taką sytuację: budzisz się rano, trzeba iść do pracy, czyli czas nie za bardzo do naciągnięcia, wszystko w pośpiechu. Idziesz do lodówki, a tam? Znowu nie ma nic na śniadanie! Już Cię ma trafić szlag... i wtedy Sardynia wyciąga do Ciebie pomocną rękę: śniadanie w barze! Brzmi trochę jak rzecz dla bogaczy, ale wcale tak nie jest. I właśnie tak możesz rozpocząć dzień pyszną kawą z rogalikiem lub pizzettą, wydając nie więcej niż 2,50eu. Natomiast jeśli Cię najdzie kawowa ochota, niemal za każdym rogiem czai się jakaś kawiarnia uszczęśliwiająca kawoholików.
Kolejną słoneczną stroną mieszkania tutaj, z punktu widzenia gospodynii domowej, jest bogactwo ogrodów przydomowych. Po prawie całożyciowym pobycie w Polsce jesteśmy przyzwyczajeni, że jak jest ogród to są w nim jabłka, truskawki, wiśnie czasem brzoskwinie, czyli generalnie owoce normalne. Natomiast w włoskim przydomowym ogrodzie rosną sobie, najnormalniej w świecie, cytryny, pomarańcze, mandarynki, granaty, figi, migdały i wiele wiele innych spotykanych u nas jedynie na półce w bardziej wyrafinowanym spożywczaku. Także tym sposobem, raz na jakiś czas, moja spiżarnia powiększa się o dżem cytrynowy, chutney figowy czy po prostu cytrynówkę. Oczywiście wszystko z domowego ogrodu!
O różnicy w odżywianiu i jakości jedzenie chyba pisałam już, ale może wspomnę jeszcze parę słów. Można by narzekać na Włochów bardzo. Że chaotyczni, że krzyczą, że spóźnialscy, że nie płacą i tak dalej. Jednak jedno co im trzeba przyznać, o jedzeniu wiedzą niemało. Począwszy od tej drobnej różnicy, że przeciętny Włoch, nawet jeśli mieszka z Mamą, to wie jak ugotować makaron lub prosty obiad. Oraz tej dużej różnicy: tutaj posiłek, to bardzo ważna część dnia. Tak ważna, że nawet robią trzygodzinną przerwę w pracy, żeby usiąść spokojnie i zjeść całą rodziną. Całą tradycję jedzenia w grupie można zauważyć wychodząc wieczorem do miasta, gdzie restauracje tętnią życiem (mimo że większość populacji jest na bezrobociu!). Fastfoody schodzą tutaj na dalszy plan, no chyba że zaliczamy pizze do fastfoodu, no ale pizza to juz zupełnie inna historia.
No i na koniec, żeby już nie było tak dużo czytania. Jak Ci jest smutno i źle, jak świat na każdym kroku przypomina Ci, że życie nie składa się tylko z radosnych chwil, wystarczy pójść na Piazza del Carmine, do najlepszej lodziarni (oczywiście w moim mniemaniu) zamówić piękne lody o smaku pistacjowym, a potem usiąść w porcie podziwiając słońce chowające się do morze... no i wszystko wraca do normy.

Komentarze

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  2. Trochę to miłe ze tak 3h sobie na spędzanie z rodziną gospodaruja:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

O lekarzach

Dziś będzie o lekarzach. Wchodząc na fb natknęłam się na wiele postów na temat protestu lekarzy rezydentów. Po przeczytaniu paru komentarzy pod postami protestujących lekarzy, matek na rezydenturze itp.  znów straciłam wiarę w ludzi. A przecież tak nie może być! Ta sprawa nie powinna być nikomu obojętna. I może zanim zaczniecie krytykować, zanim dacie się ponieść propagandzie TVP to zatrzymajcie się chwilę i pomyślcie sami. A oto jak ja to widzę: Studiowanie medycyny do najprostszych nie należy. Pewnie jest kilka kursów, które można, brzydko mówiąc, olać, jednak cała reszta jest istotna. Nie możesz nauczyć się czegoś metodą "tylko na jutro, potem zapomnę", jak to mi się zdarzało z kursami historii. Bo właśnie w momencie "potem zapomnę" na tobie może spoczywać odpowiedzialność za drugie życie. Po studiach i po rocznym stażu w sumie dalej jesteś nikim, no bo jak to, lekarz bez specjalizacji? A specjalizacja to kolejne lata nauki. Pamietam jak byłam mała i jeździliś...

Dobre bo polskie

Dzisiaj będzie znów o jedzeniu. Parę dni temu minęły równe dwa lata odkąd mieszkam tutaj. Wszyscy się pytają „jak się żyje na Sardynii?”. Na to pytanie odpowiadałam również w którejś notce, ale dzisiaj będzie o jedzeniu! Na Sardynii je się bardzo dobrze. Produkty są zazwyczaj świeże (nawet w supermarketach!) często z lokalnych upraw.  Bogactwo ryb i owoców morza niekiedy może nawet zawstydzić asortyment naszego polskiego makro. Jednak mimo tych wszystkich pyszności, czasem mi brakuje naszych polskich specjałów, przywodzących na myśl rodzinny dom. Oto lista kilku produktów, których mi brakuje najbardziej, a których zakup na Sardynii jest niemożliwy lub niezwykle trudny/drogi. 1. Twaróg – jestem ogromnym wielbicielem serników, a jak przygotować sernik bez naszego pysznego polskiego twarogu? Co prawda jest ricotta, ale to jednak nie to samo. Jak byłam mała na śniadanie często jadłam kanapki z twarogiem i miodem. Pyszności! A pierogi ruskie? A naleśniki? A makaron z serem? Same ...

Walka z żywiołem

Napisałam tę notkę miesiąc temu, ale chyba wcale nie miałam ochoty jej wrzucić, bo nie dotyczy miłych wspomnień. Skoro jednak jest już napisana, to niech będzie i na blogu, ku przestrodze. Za oknem widzisz ogień zbliżający się w twoją stronę. Masz dwie może trzy minuty na opuszczenie domu. Co zabierasz ze sobą? Znacie te pytania? Coś w stylu „co zabierzesz ze sobą na bezludną wyspę” tylko bardziej w obliczu katastrofy. Gorzej jak takie pytania pojawiają ci się w głowie nie z powodu jakiejś głupiej zabawy, lecz dlatego, że za oknem naprawdę widzisz ogień. Jeśli chodzi o żywioły i katastrofy z nimi związane, to chyba bardziej jesteśmy przyzwyczajeni (choć może to nie do końca dobry dobór słowa), my – Polacy, do wody i powodzi. Powódź z 97 roku pozostanie w mojej pamięci chyba na zawsze. Potem, na przestrzeni lat, zdarzały się kolejne powodzie, mniejsze i większe. Sardynia z powodziami raczej nie miewa problemów. Czasem są małe podtopienia spowodowane silnym deszczem, j...