Dzień 725 ( chyba pogubiłam się w liczeniu) <dzień 15> Poczuj święta w mieście, gdzie ostatni śnieg spadł w 1992 roku. Wierzcie mi, nie da się! Mimo światełek na ulicach (niektóre są tak księżniczkowe, że zabrałabym je do domu), mimo mikołajów, choinek i wszystkiego! Nawet George Michael ze swoim Last Christmas brzmi jakoś tak wakacyjnie. Chciałam napisać taką małą dygresje. Drodzy przyjaciele z Polski. Myślicie, że tu jest tak wspaniale i w ogóle (no dobra, to prawda), ale jest jedna rzecz, której Wam zazdroszczę: KALORYFERY. Serio. Pomijając już fakt, że w domu jest zimniej niż na dworze, to nie wiem czy doświadczyliście kiedyś takiego fenomenu, że wywiesiwszy pranie tydzień wcześniej, chcesz je zebrać a ono jest dalej mokre. Jeśli bym studiowała biologię lub nie wiem, jakąś inną cholerę, mogłabym prowadzić obserwacje na temat rozwoju wszelakich rodzajów grzybów i pleśni na ścianie tudzież innej domowej płaszczyźnie. Lub mogłabym obserwować tajemnicze życie domowych insekt...