W ramach oderwania oczu od komputera postanowiłam się wybrać na spacer, pooddychać wieczornym powietrzem i zobaczyć jak moja dzielnica wygląda w świetle zachodzącego słońca. Od zawsze byłam przyzwyczajona do mieszkania blisko lasu. Z okna mieszkania, w którym spędziłam prawie połowę mojego życia, rozpościerał się widok na szpital, a za szpitalem były już tylko lasy. Z początku wydawały mi się bezkresne, jednak z biegiem czasu poznałam niemal każdą ścieżkę i ścieżynkę, i, mimo że nie zdawałam sobie z tego sprawy, las stał się elementem niezbędnym mojego życia. Brak tego elementu mi doskwiera od ponad czterech lat, bo o lasach takich jak te polskie, Sardyńczycy mogą tylko pomarzyć. Tutaj, jeśli nie mam ochoty ruszać samochodu, miejscem moich spacerów są uliczki mojej dzielnicy, które w zachodzącym słońcu odkrywają przede mną nowe tajemnice. Większości ludzi Włochy kojarzą się z wąskimi uliczkami, kamieniczkami we wszystkich odcieniach żółci i małymi balkonikami wypełnionymi przeróż...